Zaktualizowano:
24 stycznia 2023 r
Rzeczą, która często nas zadziwia w elitarnych sportowcach, jest to, jak sprawiają, że wybrany przez nich sport wygląda na najłatwiejszą rzecz na świecie. Niezależnie od tego, czy była to gracja ruchów po ziemi bez wysiłku Rogera Federera, czy też ruch i elastyczność Novaka Djokovica, którego gumowate kończyny pozwalają mu ślizgać się i ślizgać po boisku w sposób, do którego ludzkie ciało z pewnością nie jest stworzone. Andy Murray to inny typ sportowca niż wspomniana dwójka, zamiast tego regularnie sprawia, że tenis wygląda jak najtrudniejszy zawód świata. Sprawia, że oglądanie, nie mówiąc już o graniu, jest męczące. Wygląda jak fizyczny wrak, przepocony, zgięty wpół, głośno dyszący, po czym resetuje się i wznawia grę przez kolejne kilka godzin. Widziałem, jak pewnego dnia Murray opisał go jako najbardziej „ludzkiego” z nadludzkiej wielkiej czwórki, która kiedyś razem rządziła swoim polem. To na pewno mało powiedziane.
Gdy świat reagował na występy Murraya podczas Australian Open 2023, często pojawiały się słowa takie jak „wojownik” i „gladiator”. I jest coś niemal gladiatorskiego w sposobie, w jaki Murray jest gotów cierpieć dla rozrywki tłumów. Zaprasza publiczność do wytrwania razem z nim, a swojemu przeciwnikowi mówi: „Jestem gotów przejść przez piekło, aby wygrać, a ty? Dowiedzmy Się. Zobaczymy, kto wytrzyma to dłużej”. Przez około dekadę Murray testował mentalną i fizyczną siłę woli swoich przeciwników i przez większą część tej dekady tylko 3 mężczyzn mogło z nim wytrzymać, 3 mężczyzn, których wszyscy znamy. Reszta nieuchronnie zwiędnie i ugnie się, gdy niezłomna wola i duch Murraya w końcu ich złamią. Mieli do czynienia z mężczyzną, który nie chciał przegrać, a dokładniej nie chciał przestać dawać z siebie 100% w każdym punkcie.
W pewnym sensie 3 mecze rozegrane przez Andy’ego Murraya na tegorocznym Australian Open mogą podsumować całą jego karierę. Murray po raz pierwszy zmierzył się z Matteo Berrettinim, potwornym serwerem, który wygrał swoje ostatnie 3 starcia ze Szkotem. To nie powstrzymało Murraya przed zdobyciem pozycji dominującej, wygrywając pierwsze 2 sety. Jednak Berrettini nie wyszedł z etapu pierwszej rundy slamu przez cztery lata i nie poszedł spokojnie w noc. Murray widział, jak czwarty set odszedł od niego w dogrywce, co doprowadziło mecz do decydującego 5. miejsca. Andy był bliski przegranej po raz drugi w swojej karierze z 2 setów, kiedy Berrettini wyrównał, ale potem zmarnował punkt meczowy po grze serwisowej Murraya. Zamiast tego mecz został rozstrzygnięty przez 10-punktowy tie-break, a Włoch chciał osiągnąć dwucyfrową liczbę wygranych kolejnych tie-breaków. Zamiast tego to 35-latek pokonał swojego 26-letniego przeciwnika w 4 godziny i 49 minut. Było to znaczące zwycięstwo Murraya, jego pierwsze zwycięstwo w formacie best-of-5 nad przeciwnikiem z pierwszej dwudziestki od czasu, gdy po raz pierwszy opuścił trasę w 2017 roku. Rozstawiony z 13. miejsca Berrettini dotarł do półfinału na zeszłorocznym turnieju. Australian Open i dotarł do co najmniej ćwierćfinału w ostatnich 5 turniejach głównych.
Osadź z Getty Images
Murray został sprowadzony na ziemię zaledwie kilka dni później, gdy stanął na korcie przeciwko ulubieńcowi gospodarzy, Thanasi Kokkinakisowi. Australijczyk dobrze serwował od samego początku i groziło mu uderzenie Murraya poza boiskiem i poza turniejem. W drugim secie wygrał tie-break i postawił Andy’ego na krawędzi wyjścia, potrzebując jeszcze tylko jednego seta do zwycięstwa. Ale zanim się ukłonimy, Murray dałby nam jeszcze jeden klasyczny moment. Już na początku 3. seta Andy załamał się i rozegrał punkt, którego być może żaden inny zawodnik w historii tego sportu nie zdobył. Jeśli to brzmi odważnie, zrozum mnie. Kokkinakis szybko znalazł się w sytuacji, w której zmuszał Andy’ego do biegania z jednego końca kortu na drugi, podczas gdy Australijczyk uderzał piłką w róg. Murray, rozciągając każde ścięgno, jęcząc z wysiłku, nieustannie odzyskiwał piłkę tylko po to, by zostać wysłanym na kolejny szalony pościg przez rakietę Kokkinakisa.
Ale Kokkinakis nie mógł dokończyć punktu, chociaż Murray mógł tylko zaoferować piłkę za nie jedno, nie dwa, ale trzy kolejne przerzuty, Australijczyk nie był w stanie wyrzucić żadnego z nich, Murray je odzyskał wszystko. Był wtedy w stanie w jakiś sposób zgarnąć powrót z dala od swojej linii bazowej tak głęboko, że wysłał Kokkinakisa z powrotem do własnej linii bazowej. Tym strzałem Murray ponownie wyrównał punkt i to jego przeciwnik, który mrugnął, pierwszy trafił do siatki. Kokkinakis z obrzydzeniem rzucił rakietę na podłogę, Murray teatralnie wycelował w swoje ucho, jakby piłkarz gości szydził z kibiców gospodarzy po zdobyciu gola, ale nie było tu buczenia ani drwin, tłum ryczał, jakby Murray się urodził w Sydney. Byli świadkami szczególnego wydarzenia i wiedzieli o tym. “Szaleństwo o północy w Melbourne!” wykrzyknął Mark Petchey, gdy Murray przełamał się na 1-2 w trzeciej.
Dla większości ludzi, nawet dla większości tenisistów, desperackie polowanie na piłkę, kiedy wiesz, że jedyną opcją jest podniesienie jej w powietrze, aby przeciwnik ponownie ją rozbił, nie jest zabawne, ale dla Murraya właśnie to jest , zawsze był urodzonym obrońcą, człowiekiem ścigającym przegrane sprawy i opóźniającym nieuniknione. I nawet po dwóch setach i dwóch meczach w trzeciej, pomysł, by zaakceptował punkt, został stracony, a utrata entuzjazmu do walki nigdy nie miała się wydarzyć. Dostał swoją nagrodę. Ale pozornie byłaby to niewiele więcej niż nagroda pocieszenia, Murray wygrywa punkt w meczu, a Kokkinakis wygrywa właściwy mecz, gdy prowadzenie 5: 2 oddala go o grę od zwycięstwa w setach prostych.
Po wzlotach pokonania Berrettiniego miała to być rozczarowująca porażka z 69. graczem w rankingu na świecie, ale nie całkiem nieoczekiwana po udrękach, przez które Murray przeszedł w pierwszej rundzie i przebywaniu na korcie przez prawie 5 godzin. Fani Murraya na całym świecie zaakceptowali stratę seta strita. Z wygranej Berrettiniego można było wyciągnąć pozytywy i miłe wspomnienia, ale nie był on już zawodnikiem, który po wielkim zwycięstwie mógł odnieść kolejne zwycięstwo w formacie Best of 5 setów. Kokkinakis prowadzi po serwisie 5:3, brakuje mu dwóch punktów do zwycięstwa. Ale poczekaj, Murray pęka! uparcie opóźnia wyjście, tak długo, jak tylko może. Trzyma 5-5 i krótko po tym dochodzimy do tie-breaka. Tym razem wygrywa Szkot i nagle ten mecz wygląda zupełnie inaczej. Coś się tu dzieje..
Pęd nagle należy do Murraya i po tym, jak w ostatnim meczu został wyrównany z 2-0 i przeciągnięty na 5. miejsce, tym razem Murray robi to swojemu przeciwnikowi. Kiedy bierze czwartą, zaczyna wydawać się to nieuniknione, byliśmy tu już wcześniej. Czuje krew, a Kokkinakis nie robi wiele złego, ale to tak, jakby był uwięziony w hollywoodzkim scenariuszu filmowym, takim jak Apollo Creed czy Ivan Drago. Jest tam teraz z jednego powodu: być ofiarą pokonaną wbrew wszelkim przeciwnościom przez naszego bohatera opowieści.
Mimo że logika sugeruje, że 35-letni mężczyzna z jednym biodrem, który był na korcie przez prawie 10 godzin, powinien zostać pokonany przez mężczyznę o 9 lat młodszego, cała logika została chwilowo zawieszona, co może podkreślić fakt, że Murray odmówił korzystania z toalety, wykorzystując wszystkie przydzielone mu przerwy na toaletę. Pomijając logikę, Murray pisałby najnowszy ze swojej serii scenariuszy w stylu Rocky’ego. Po 5 godzinach i 45 minutach Andy Murray zwyciężył o 4:05 nad ranem w Melbourne. Słysząc ryk, można by pomyśleć, że właśnie zdobył swój trzeci tytuł Wimbledonu przed swoimi domowymi fanami, zamiast tego Murray pokonał Australijczyka w Australii, awansując dopiero do 3. rundy. Oto jak wzruszająca i inspirująca była walka Murraya. Australijczycy uwielbiają być Australijczykami, ale są szaleńcami sportowymi, jeszcze bardziej kochają dramatyzm i emocje, które wywołuje sport.
Osadź z Getty Images
Po meczu Murray powiedział: „To było niewiarygodne, że udało mi się to odwrócić. Thanasi serwował niewiarygodnie, mocno uderzając forhendem i nie wiem, jak mi się to udało. Zacząłem grać lepiej w miarę trwania meczu – i tak, mam wielkie serce. Murray wspomniał o statystykach, które muszą dawać mu ogromną satysfakcję. Obecnie jest rekordzistą większości powrotów z 2 setami straty, wyprzedzając legendy Rogera Federera i Borisa Beckera. Murray zrobił to już 11 razy, 11 razy i wciąż nas zaskakuje. 11 razy i wciąż go spisujemy, mówiąc nie, nawet *on* nie może z tego wrócić, a jednak to zrobił. Rekord potwierdza wszystkie tysiące godzin, które poświęcił tenisowi w swojej karierze, pracując nad fizyczną i psychiczną stroną gry, co pomogło mu osiągnąć poziom, na którym zawsze będzie stawiał na wygraną w takich sytuacjach. Kokkinakis trafił 37 asów w meczu, w sumie 101 zwycięzców, a to wciąż było za mało, nigdy nie było za mało.
Osadź z Getty Images
Remis Szkota wcale nie miał być łatwiejszy, gdyż w 3. rundzie zmierzył się z Roberto Bautistą Agutem, człowiekiem, który w zeszłym roku dwukrotnie pokonał Murraya, przegrywając przy tym zaledwie sześć meczów. Zwycięstwo nad Kokkinakisem było najdłuższym meczem w karierze Murraya i zajęło mu ponad 10 i pół godziny na korcie. Wyglądało na to, że po 2 długich, brutalnych meczach, trzeciemu Murrayowi groziło brutalne zakończenie. Wyglądający na zesztywniałego i zbyt wyczerpanego, by się ruszyć, Murray przegrał w 29 minut, wygrywając tylko samotną partię. W drugim secie również załamał się na początku, ale kibice chcieli sami doświadczyć magii Murraya, chcieli go z powrotem w meczu, rycząc w każdym jego punkcie, próbując nakarmić jego mięśnie energią, aby popchnąć je do przodu. Andy przełamał się i doprowadził seta do tie-breaka, w którym przegrywał 2-5. Wyjątkowo następnie zdobył 5 prostych punktów, aby wyrównać mecz. Na pewno to się nie powtórzyło..
To nie było. Na tym etapie nawet Murrayowi zabrakło magii, ale upadł w jedyny sposób, jaki zna, jedyny sposób, w jaki może tolerować, czyli wciąż walcząc i wciąż wierząc, przegrywając 3. i 4. seta 3-6 i 4-6 odpowiednio. Po wyjściu z turnieju Murray powiedział: „Czuję, że dałem z siebie wszystko na to wydarzenie. Więc jestem z tego dumny. To jest naprawdę, cokolwiek robisz, wszystko, co możesz zrobić. Nie zawsze możesz kontrolować wynik. Nie możesz kontrolować tego, jak dobrze będziesz grać ani wyniku. Możesz kontrolować wysiłek, jaki w to wkładasz, a ja dałem z siebie wszystko w ostatnich trzech meczach. Sportowcy tacy jak Lionel Messi i Novak Djokovic pokazują nam, jak wyglądałoby życie, gdybyśmy byli wyjątkowo utalentowani, a Andy Murray pokazuje nam, jak wygląda człowiek, który naprawdę daje z siebie wszystko. Sprawia, że zastanawiasz się, co można by osiągnąć, gdybyś naprawdę poświęcił czemuś każde włókno swojego jestestwa, nie zastanawiając się, co z tego wyniknie, nie martwiąc się, co kryje się na końcu, czy w ogóle warto spróbować. Dla niego próba jest najważniejsza, to jest nagroda sama w sobie, świadomość, że nie mogłeś dać więcej.
Osadź z Getty Images
Do słownika tenisa dodano słowo „Murray-coaster”, aby opisać wzloty i upadki w meczu Murraya. I naprawdę, prawdopodobnie nigdy nie było sportowca, który tak szybko przechodzi przez tak wiele emocji i wszystkimi nimi dzieli się z publicznością w czasie rzeczywistym. To właśnie sprawia, że Murray, który od ponad 5 lat nie doszedł do ostatnich 16 miejsc w turnieju szlemowym, jest jednym z najlepiej oglądanych i wciągających sportowców na świecie. Zdobywa punkt, maniakalnie wymachuje pięściami, patrząc w twarze widzów w tłumie, nakłaniając ich, by dodali mu jeszcze więcej zachęty, proszę głośniej. Dzięki temu nogi Murraya są pełne życia, podskakuje na nich pomimo niekończących się godzin meczu. Całe jego ciało wygląda na wypełnione witalnością i wiarą. Potem natychmiast rozgrywa słaby punkt, jego ramiona opadają, kulejąc wraca na swoje miejsce i otrzymuje piłkę od dzieciaka z piłką, jakby dalsza gra była formą tortury. Traci długi punkt, pochyla się i odpoczywa rakietą, z trudem łapie powietrze, może znajdzie czas, żeby przekląć samego siebie lub wykrzyczeć coś sarkastycznego do swojego pudełka. Zdobywa następny punkt, tłum ryczy z aprobatą, Murray zachęca teraz sam siebie „Dalej!”, wciąż jest tylko 30.
Uwaga Murraya na pewnym etapie meczu Bautista Agut została przykuta przez kobietę, która najwyraźniej piła dość dużo. To, jak widzieliśmy ostatnio od Nicka Kyrgiosa na Wimbledonie i Djokovica na Australian Open, jest zwykle problemem dla tenisistów. Murray przyjmuje inne podejście, po wygranej grze wskazuje kufel do ust i zachęca kobietę, by poszła po kolejnego drinka. Murray, człowiek oskarżany przez całą swoją karierę o brak osobowości ze względu na nieco ponury głos, pokazuje na korcie więcej osobowości niż praktycznie ktokolwiek inny. Czujesz, że znasz go lepiej z kortu niż ktokolwiek inny. Najlepiej powiedział to sam Murray po meczu z Kokkinakisem: „Zawsze miałem serce na ramieniu i pokazywałem emocje. Przez lata byłem za to krytykowany, ale taki właśnie jestem”.
„Murraycoaster” może służyć nie tylko do zdefiniowania meczów Murraya, ale także całej jego kariery. Staje się dopiero drugim człowiekiem, który przegrał swoje pierwsze 4 finały Wielkiego Szlema, jest szczere, emocjonalne przemówienie po porażce z Rogerem Federerem na Wimbledonie. Potem nagle dochodzi do wzlotów, zdobywa olimpijskie złoto, pomszcząc przegraną z Federerem, wygrywa swój pierwszy turniej wielkoszlemowy we Flushing Meadows, pokonując samego maratonu Novaka Djokovicia, a następnie pokonuje go ponownie, aby wygrać ten, którego wszyscy Brytyjczycy chcieli nad każdym innym, i jest Mistrz Wimbledonu. Potem są problemy z kontuzjami, tylko 1 wielki finał w ciągu następnych 2 lat, ale potem nadchodzi najlepszy rok w jego karierze 2016, Murray dociera do 3 głównych finałów, wygrywa swój drugi tytuł Wimbledonu, zostaje pierwszym graczem w grze pojedynczej, który zdobył 2 złote medale olimpijskie i staje się numerem 1 na koniec roku. Teraz, po największym wzroście, następuje najniższy dołek, Murray bardzo cierpi na biodro, z powodu tak dużego bólu, że czuje, że przejście na emeryturę jest jedyną opcją, chociaż stara się nawet powiedzieć słowo na Australian 2019 Otwarty, tak bardzo chce grać dalej. I gra dalej, tym razem z metalowym biodrem, ale nie jest tak jak wcześniej, wygranych jest coraz mniej. Australian Open przybliżyło go do zdobycia ostatniego szczytu, ostatniego głębokiego biegu w szlemie i chociaż to nie był właściwy moment, czujesz, że nie przestanie próbować, dopóki znów tam nie dojdzie.
Andy Murray u szczytu swoich możliwości był jednym z najlepszych obrońców i powracających, jakich gra kiedykolwiek widziała. Jego umiejętność czytania serwów i niezwykła koordynacja ręka-oko sprawiały, że regularnie tworzył jedne z największych serwerów, jakie kiedykolwiek widziała gra. zbędny. Zabierał twoją broń i używał jej przeciwko tobie, wielcy uderzający widzieliby, że ich siła została zneutralizowana i czuliby potrzebę dalszego uderzania mocniej i mocniej, aż przesadzali i wysyłali długie ciosy, wymusił te błędy z twojej gry. Zabierał cię na długie wymiany i czystym i precyzyjnym uderzeniem zdobywał wysoki punkt IQ, gdzie znał kąty na korcie lepiej niż przeciwnik i albo dopracowywał punkt do etapu, w którym mógł trafić genialnego zwycięzcę, albo czekał aby błąd pochodził z drugiego końca. Jego rodzaj tenisa pozwolił mu dotrzeć do 21 półfinałów Wielkiego Szlema i 11 razy awansować do finału, w najsilniejszej epoce męskiego tenisa.
Osadź z Getty Images
Wiele czynników, takich jak czas spędzony poza boiskiem i bycie pierwszym graczem, który kiedykolwiek grał w tenisa pojedynczego z metalowym biodrem, sprawiło, że dzisiejszy Murray nie jest tym samym graczem. Przegrywa więcej, przegrywa z przeciętnymi zawodnikami, zawodnikami, których w czasach swojej świetności pokonałby w dwóch setach, teraz robią z nim to samo. Wiele z tego, co uczyniło Murraya graczem numer 1 na świecie 7 lat temu, nie jest już częścią jego gry. Serwis rzadko jest tym, czym był, ruch jest utrudniony, a szybkość jego reakcji nie jest taka, jaka była. Co więc zostało Murrayowi? odszedł z tą samą zawziętą determinacją i głodem walki, dzięki którym wspiął się kiedyś na sam szczyt rankingu przed trzema największymi mężczyznami, którzy kiedykolwiek trzymali rakietę, odszedł z tą samą pasją i miłością do gry, w którą grał ponad 30 lat miłości, która sprawiła, że odrzucił wyroki lekarzy, że już nigdy nie wróci do sportu wyczynowego z metalowym biodrem i tym samym nieugaszonym pragnieniem zdobycia kolejnego punktu. Jak daleko zaprowadzi go to w pozostałych latach jego kariery, dopiero się okaże, ale jedno jest pewne, Andy Murray nie będzie się spisywał na straty.